Dania prosto z Danii

Dania prosto z Danii

Hygge to jedno z ważniejszych duńskich słów, trudno je przetłumaczyć na język polski, a oznacza ono filozofię życia, która czyni Duńczyków najszczęśliwszym narodem na świecie. Idea ta jest obecna głównie w czasie spożywania posiłków – jedzeniu musi towarzyszyć miła i ciepła atmosfera. Liczy się to z kim spożywamy wspólny posiłek oraz dbałość o nastrój. Obowiązkowe jest przyciemnione światło, świece, pięknie wyglądające potrawy i lampka wina. Widać to w każdym miejscu gdzie serwuje się posiłki, nawet te fast foodowe, a potwierdza to największa na całym globie sprzedaż świeczek oraz fakt, że w stolicy Danii jest największe na świecie skupisko restauracji w przeliczeniu na liczbę mieszkańców. Hygge to chwile ciepła i bliskości spędzone wśród znajomych i rodziny, ale także te samotne chwile błogiego lenistwa z książką czy dobrym filmem – klimat, który trudno uchwycić słowami, wyczuwamy go instynktownie…

Śniadanie

Poranek w Danii, jak prawie wszędzie na świecie zaczyna się od kawy, jej spożycie w Danii jest naprawdę wysokie, Duńczycy zajmują 3 lokatę wśród narodów spożywających najwięcej kawy, zaraz za Finlandią i Norwegią. Typowe duńskie śniadanie to zazwyczaj kanapki z żółtym serem i dżemem lub w wersji bardziej wytrawnej z remouladą – u nas bardziej znaną pod nazwą sos duński, mimo iż w rzeczywistości wywodzi się z Francji.

My nasz pierwszy kopenhaski poranek spędzamy, w klasycznej skandynawskiej, lśniące bielą kuchni, aromat kawy unosi się w całym mieszkaniu, pieczywo, koniecznie ciemne, gruboziarniste smarujemy jednak nie dżemem, a leverpostej – pastą do kanapek sporządzoną ze zmielonej wątroby, słoniny i cebuli. To połączenie składników powoduje, że pasta ta jest wyjątkowo bogata w witaminy A, B2 oraz żelazo. O jej ogromnym powodzeniu w kraju Andersena, najlepiej świadczą liczby: 95% obywateli spożywa leverpostej, przy czym aż 40% codziennie. Roczna sprzedaż tego przysmaku sięga nawet 20 milionów ton. Musimy przyznać, że jak na pasztet, jej smak jest naprawdę bardzo dobry i daleko odbieg od dostępnych u nas konserw. Poza kawą, wielką popularnością cieszy się postevand – czyli po prostu… woda z kranu, można ją pić bez żadnych obaw, jest filtrowana, a żaden mieszkaniec Dani nie ma oporów przed jej codziennym spożywaniem. W każdej restauracji możemy poprosić o postevand i na pewno otrzymamy ją nieodpłatnie.

Lunch

Pora na Lunch. Przechadzając się uliczkami Kopenhagi od razu zauważamy, że najpopularniejszym wyborem na przedpołudniowy posiłek, jest po prostu… kanapka, a właściwie jedna kromka razowego chleba – smørrebrød. Kluczem do sukcesu i popularności tego dania jest: po pierwsze jego prostota, to taki slow food na szybko, dostępny wszędzie i w dużych ilościach przez co stanowi zdrową alternatywę dla burgerów z sieciówek. Po drugie chleb – rugbrød – żytni, gruboziarnisty, wypiekany w Danii od ok. tysiąca lat – nadal bardzo popularny i dostępny we wszystkich sklepach. Po trzecie odpowiednio skomponowane dodatki, tutaj pole do popisu jest naprawdę duże, mogą to być ryby, owoce morza, mięso, pasty, sosy, dressingi oraz znane na całym świecie duńskie sery. Rugbrød smaruje się masłem, a następnie dekoruje, to jak wygląda taka kanapka jest niemal równie ważne jak jej smak – zazwyczaj to małe dzieła sztuki. Próbujemy kanapek wersji z marynowanym śledziem i kiełkami oraz z krewetkami, jajkiem i rzeżuchą, są tak hojnie obłożone że nie sposób ich ugryźć, przy pierwszym gryzie połowa kompozycji ląduje na talerzu. Więcej na temat tego duńskiego klasyka znajdziesz w naszych ministerskich teczkach ->tutaj

Drugą potrawą najczęściej wybieraną na lunch i szeroko dostępną na mieście w kioskach i food truckach jest duńska alternatywa dla hot doga, czyli røde pølser – czerwona kiełbaska, najczęściej serwowana z pszenną bułką oraz ewentualnymi dodatkami i sosami.

W Kopenhadze, liczba miejsc w których można coś zjeść przyprawia o zawrót głowy, istnieją jednak dwa wyjątkowe miejsca, w których nakarmimy wszystkie zmysły i w dodatku nie nadwyrężymy znacznie naszego budżetu. Do pierwszego miejsca podjeżdżamy bezzałogowym kopenhaskim metrem, wysiadamy na stacji Nørreport i kierujemy swoje kroki do nowoczesnej hali targowej Torvehallerne – znajdziemy tutaj bazarek ze świeżymi obłędnie pachnącymi warzywami, miejsca serwujące śniadania, jak np. Grød – z olbrzymi wyborem owsianek, duży wybór ryb i owoców morza, tradycyjne smørrebrød i wiele innych pyszności.

Drugie miejsce to Papirøen -umiejscowiona w dawnych magazynach fabryki papieru, mekka miłośników street foodu. Ceny za porcje zaczynają się tutaj od ok. 50 DKK (28 zł). Znajdziecie tu smaki dosłownie z całego świata, możecie rozsiąść się wygodnie na leżakach z widokiem na nabrzeże, lub przy długich stołach urządzonych zgodnie z zasadą hygge i rozsmakować się w marokańskim tadżinie, wietnamskich kanapkach bánh mì, serniku w stylu nowojorskim, czy czymś bardziej lokalnym, choć tradycyjna kuchnia duńska jest tutaj jedynie pobocznym elementem. Bez względu na porę dnia, miejsce to jest wiecznie zatłoczone, nie mniej odwiedzając stolicę Danii, trzeba tutaj wpaść koniecznie !

Obiad

Czas na coś konkretnego, nie samą kanapką minister żyje, bez względu na to jak bardzo sytą. Nowoczesna kuchnia duńska to głównie kuchnia fusion – łączy smaki typowej tradycyjnej kuchni Skandynawii ze smakami i przyprawami pochodzących z innych kultur i regionów świata, nawet tak odległych od Europy jak Ameryka, czy Azja. Mimo iż cała Dania zajmuje powierzchnię tylko nieco ponad 43 tys. km², a więc jest aż o ponad 7 razy mniejsza od Polski, to tutejszą kuchnię cechuje dość znaczna regionalizacja. Nie mniej jednak można odnaleźć wiele wspólnych elementów, stanowiących clue duńskiej kuchni.

Pierwsze, co rzuca się w oczy przy przeglądaniu restauracyjnych menu to fakt że, Duńczycy nie przepadają za zupami, podobno uważają, iż są to dania zbyt czasochłonne do przygotowania, a czas ten można poświęcić przecież na wspólną konsumpcję. Zupy jedzą tutaj głównie dzieci lub osoby chore. Najczęściej jest to wołowo-barani rosół, lub w upalne dni – orzeźwiający chłodnik z pomidorów.

Mitem jest to że w kuchni duńskiej królują ryby, jest ich sporo, ale jednak częściej zarówno w domowej kuchni, jak i w restauracjach spotykane są potrawy mięsne. Jeśli już ryby, to najczęściej spotyka się tu śledzie, to domena całej Skandynawii. Serwuje się je na miliony sposobów, najczęściej spotykane wersje to: marynowane w zalewie korzennej, zalewie curry, z dodatkiem kwaśnej śmietany i koperkiem lub smażone w maśle i podawane z gotowanymi ziemniakami i sosem pietruszkowym. Często spełniają rolę startera i podaje się je, jako przekąskę przed głównym posiłkiem. O popularności śledzi świadczy też ich obecność w języku, wiele duńskich idiomów i powiedzonek odwołuje się do tej ryby. Piękną kobietę określa się tu jako “pyszny śledź”, a coś beznadziejnego “nie jest warte pięciu kwaśnych śledzi”. Nieco rzadziej spotkamy tu łososia, suszonego dorsza, czy wędzoną makrelę.

Warzywa traktuje się tu tylko jako dodatek do dań głównych i to zazwyczaj w wersji marynowanej, wyjątek to oczywiści restauracje wegetariańskie. Duża część mieszkańców Danii nie je mięsa, stąd ilość lokali z kuchnią wegetariańską, wegańską czy witariańską jest naprawdę duża.

Które potrawy, można zaliczyć to tych najbardziej tradycyjnych? Przede wszystkim frikadeller – kotlety mielone, wieprzowe, wołowe lub mieszane, serwowane razem z ziemniakami lub sałatką ziemniaczaną, kwaszonymi ogórkami i burakami, biksemad – potrawę przyrządzoną ze smażonych ziemniaków, cebuli i mięsa, a często również jajka oraz flackesteg – schab pieczony razem z pozostawioną grubą warstwą słoniny.

Coś mocniejszego

Przychodzi wieczór, więc czas się czegoś napić. Statystyczny Duńczyk wybierze wino, mimo iż tradycje winiarskie w tym kraju właściwie nie istnieją, a jego produkcja jest marginalna. Wino jednak spośród wszystkich napojów alkoholowych najlepiej wpisuje się w filozofię hygge. Warto zaznaczyć, że wino w tutejszych sklepach jest całkiem przystępne cenowo, jak na skandynawskie warunki. Łatwo natknąć się na naprawdę dobre etykiety w zwykłym markecie. Z win produkcji duńskiej, najszybciej natrafimy na wino owocowe, produkowane z wiśni – kijafa, jest to wino słodkie, traktowane raczej jako aperitif, nie jesteśmy fanami takich trunków więc nie próbowaliśmy, ale jeśli lubicie słodkie smaki i przekonują was aromaty kandyzowanych wiśni i suszonych śliwek z nutami melasy to pewnie warto zainwestować w butelkę kijafy.

Drugim alkoholem pod względem ilości spożycia jest øl, czyli piwo. Carlsberg oraz Tuborg to dwie najpopularniejsze marki duńskich piw, znane na całym świecie, dziś w swoim klasycznym wydaniu, reklamowane jako „prawdopodobnie najlepsze piwo na świecie”, raczej odstraszają. Reprezentują przynajmniej w naszej opinii dolna półkę piw koncernowych, i niestety nie smakują nawet odrobinę lepiej pite w swoim kraju macierzystym. Nie mniej browar carlsberga nie spoczął na wiekowej tradycji i eksperymentuje z różnymi ciekawymi wariantami, które już tak popularne poza granicami Danii nie są. Warto wspomnieć tu o odmianach blonde, czy brown ale, sygnowane marką Jacobsen (założyciel browaru Carlsberga), które w duńskich sklepach dostaniemy z łatwością, można by je postawić na jednej półce z naszymi Żywcami APA, Saison itp., czyli nie jest to piwo kraftowe w najlepszym wydaniu, ale już zdecydowanie pijalne. Duńczycy tworzą również w swoich mikrobrowarach takie piwne eksperymenty jak piwo jęczmienne, czekoladowe, z dodatkiem wędzonego oraz żytniego słodu, z lukrecją, czy warzone na bazie bagiennego mirtu – według starodawnej receptury. Tak więc, każdy piwny geek, znajdzie coś dla siebie. Po więcej szczegółów odnośnie duńskich browarów odsyłamy do opracowanej przez nas duńskiej listy zakupów -> tutaj

Alkohol poniżej 16,5 % można kupić legalnie od 16 roku życia, a powyżej 16,5% od 18. Narodowym trunkiem Duńczyków, jest zdecydowanie zaliczający się do tej drugiej grupy Akvavit (45%), czyli rodzaj wódki produkowanej z ziemniaków z dodatkiem przypraw oraz ziół, wypijany często do posiłku na poprawę trawienia i tak też trochę smakuje – jak krople żołądkowe, zamiennie używana jest te
ż nazwa snaps.

Coś o serach

Dania jest światową potęgą w produkcji i eksporcie mleka, mięsa, masła i serów. Jako wielcy seromaniacy skupiamy się na tych ostatnich. Komponujemy kolacyjną deskę serów ze znanego koneserom na całym świecie Danablu/Danish Blue – wytwarzanego z mleka krowiego, półmiękkiego sera z przerostem niebieskiej pleśni, kremowy, tłusty, w smaku dość słony, z bogatą nutą zapachową, występuje w wersji od bardzo łagodnej po mocno pikantną. Próbujemy, też Sagi, czyli oryginalnego w skali światowej sera potrójnie śmietankowego z przerostem pleśni. Jest to ser niedojrzały i przez to o łagodniejszym zapachu niż tradycyjne sery „niebieskie”. Dania ma naprawdę wiele do zaoferowania serowym koneserom, na naszej desce ląduje jeszcze: Danbo – bardzo popularny używany głównie do przekąsek typu szaszłyki z owocami oraz w wersji z kminkiem jako przekąska do piwa, wytwarzany jest z mleka krowiego, oraz Esrom/Danish Port Salut.

Coś na słodko

Na deser – småkager, miks duńskich ciasteczek – standardowy i smaczny upominek, który przywożą osoby powracające z wyjazdu do Danii. Dostępne są wszędzie w metalowych ozdobnych puszkach, więc jeśli koniecznie chcecie je przywieść swoim bliskim lepiej zaopatrzyć się w nie w supermarkecie niż w sklepikach z pamiątkami – po co przepłacać. W każdym sklepie znajdziecie też pyszne pålægschokolade – cieniutkie, chrupiące plasterki mlecznej lub ciemnej czekolady. Produkt ten został po raz pierwszy wprowadzony na rynek w 1963 roku i od tej pory stał się ważną częścią duńskiej tradycji kulinarnej. Duńczycy często kładą pålægschokolade na chleb, stanowi to świetną alternatywę dla czekoladowych kremów do smarowania pieczywa. W duńskich kawiarniach króluje natomiast Æblekage – duńska wariacja na temat szarlotki, podawana w małych miseczkach w formie jabłkowego puree obficie doprawionego cynamonem z kruszonką i bitą śmietaną.

Na sam koniec – kwintesencja duńskich łakoci – lukrecjowe żelki oblepione grudkami soli, choć rzadko kiedy smakują komukolwiek spoza Skandynawii, mimo wszystko uważamy że to pozycja obowiązkowa i koniecznie trzeba wyrobić sobie własne zdanie na ich temat. W internecie można znaleźć wiele filmików osób, które próbują tego smakołyku – ich miny mówią same za siebie.

Dodaj komentarz